Konkurs organizował spotted Lublin i zadaniem śmiałków było napisanie komentarza dlaczego to właśnie on miał być tym, który otrzyma wejściówkę
Buty już wiążę, kurtkę zakładam,
Gdyż na Falkona apetyt nie lada.
Czekam już na to okrągły rok,
Jednakże właśnie przeżyłem szok!
Skarbonka jest pusta, kieszeń tak samo
Dej na Falkona mi droga mamo!„
Tak dużo, syneczku?”, odparła nerwowo
A zatem na Falkon nie dojdę tą drogą.
I cóż teraz zrobić by nie dać się biedzie?
A zwrócić się do Was, mój drogi Spottedzie.
Tayron Manthis
niedziela, 5 listopada 2017
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Wpis na konkurs organizowany przez Games Factory. Należało ułożyć dialog wikingów, w którym pojawić się miał zwrot "fabryka gier". Niestety nie zostałem wyróżniony.
- Już niebawem dołączymy do Odyna!
- By ucztować wiecznie i kosztować wina!
- To właśnie jest celem wojownika bytu!
- Umrzeć w krwawej chwale i doznać zasczytu!
- Cóż to jest przed nami, bracia moi mili?
Czyśmy jakimś cudem z kursu nie zboczyli?
- Bracia wojownicy, to właściwy cel!
Śmierci dziś nie będzie, jest Fabryka Gier!
- Już niebawem dołączymy do Odyna!
- By ucztować wiecznie i kosztować wina!
- To właśnie jest celem wojownika bytu!
- Umrzeć w krwawej chwale i doznać zasczytu!
- Cóż to jest przed nami, bracia moi mili?
Czyśmy jakimś cudem z kursu nie zboczyli?
- Bracia wojownicy, to właściwy cel!
Śmierci dziś nie będzie, jest Fabryka Gier!
niedziela, 6 grudnia 2015
6 Grudnia
Śnieg za oknem, mroźna zima,
Żywej duszy nigdzie ni ma.
Czy przy piecu, czy pod kocem
Każdy spędza chłodne noce.
Ale cóż to? Co za dziwy?
Po ulicy prze ktoś żywy!
Mimo tak wielkiego chłodu,
Owa postać mknie do przodu!
Żywej duszy nigdzie ni ma.
Czy przy piecu, czy pod kocem
Każdy spędza chłodne noce.
Ale cóż to? Co za dziwy?
Po ulicy prze ktoś żywy!
Mimo tak wielkiego chłodu,
Owa postać mknie do przodu!
Wielkie buty, broda siwa,
Wór tak ciężki, aż nim kiwa.
Dyszy mocno lecz nie zwleka,
Bo prezentów każdy czeka.
Z ciepłych domów i przez szybę,
Wszyscy patrzą nań z podziwem.
Nagle dziwnie zwolnił kroku,
By wykrzyczeć coś w amoku.
Wór tak ciężki, aż nim kiwa.
Dyszy mocno lecz nie zwleka,
Bo prezentów każdy czeka.
Z ciepłych domów i przez szybę,
Wszyscy patrzą nań z podziwem.
Nagle dziwnie zwolnił kroku,
By wykrzyczeć coś w amoku.
„Smutną wieść Wam dzisiaj niosę,
Tak naprawdę świąt nie znoszę!
Zapierdalam w taki wicher,
Ty zaś w domu cieszysz michę.
Wciąż się pytasz o prezenty,
A ja stoję tu zziębnięty.
Oczekuje ludzi mrowie,
Mając w chuju moje zdrowie.
Już wkurwiony takim stanem,
Mam w tym roku wyjebane.
Pójdę się najebać chuje,
Wam zaś święta odwołuję. ”
Tak naprawdę świąt nie znoszę!
Zapierdalam w taki wicher,
Ty zaś w domu cieszysz michę.
Wciąż się pytasz o prezenty,
A ja stoję tu zziębnięty.
Oczekuje ludzi mrowie,
Mając w chuju moje zdrowie.
Już wkurwiony takim stanem,
Mam w tym roku wyjebane.
Pójdę się najebać chuje,
Wam zaś święta odwołuję. ”
Zaraz ruszył w wielki świat,
Aby obrać wódki szlak.
Po dziś dzień się kłamstwo sieje,
Że Mikołaj nie istnieje.
Aby obrać wódki szlak.
Po dziś dzień się kłamstwo sieje,
Że Mikołaj nie istnieje.
sobota, 19 lipca 2014
Razu
pewnego w leśnej gęstwinie
Buszował
rycerz o bujnej czuprynie.
Kręci
się, wierci, czegoś tu szuka,
Ogląda
ściółkę, w drzewo zapuka.
W
końcu pod dębem kucnął wygodnie,
By
wnet pośpiechem opuścić spodnie.
Tak
bowiem sraka męczy człowieka,
Choćbyś
ją prosił, nie chce zaczekać.
Robi
więc rycerz, co zrobić musi,
Z
wielką nadzieją, że sraka nie wróci.
Na
domiar złego, w tym samym czasie,
Orszak
królewski był na tej w trasie.
Widząc
to Wacław przylgnął do drzewa,
Na
nic to wszakże, bo dupa mu śpiewa.
Myśli
więc smutno, „jestem zhańbiony”,
Ktoś
jednak składa królowi ukłony.
Jakiś
włóczęga co traktem się wlecze,
Zagrodził
im drogę i tak oto rzecze:
„Królu
mój wielki, wyskakuj z kasy
Chyba,
że lubisz jak drą z ciebie pasy. „
„Na
głowę spadłeś czyś zjebem zrodzony?”
Uniósł się w gniewie nosiciel korony.
Uniósł się w gniewie nosiciel korony.
Nagle
gdzieś z lasu włóczęgi kamraty,
Królewskie
straże posłali w zaświaty.
Widząc
to władca zaczął się kajać,
Szukając
drogi, którędy spierdalać.
„Bóg
wszystko widzi i płazem nie puści,
Chuj
wam więc w dupę, jebani oszuści!”
Las
się wypełnił zbójeckim śmiechem,
Lecz
ucichł szybko wraz z gromu echem.
Grzmoci
potężnie, choć brak chmur na niebie,
A
zbójcy w popłochu pognali przed siebie.
Wacław
skończywszy swą kanonadę,
Podtarł
se dupę i klepnął w pośladek.
I
z tak wielką ulgą w las się oddalił.
A
król przekonany, że bóg go ocalił.
niedziela, 6 lipca 2014
Pędzi trajtek znów przez miasto,
Ludzi mnóstwo, wewnątrz ciasno.
Ręka, noga, mózg na ścianie,
„Weź ten łokieć drogi panie!”
Zaraz, zaraz, co ja słyszę?
Ktoś tu nagle przerwał ciszę.
Klucz francuski stuka w rurę,
Ktoś wiertarką wierci dziurę.
Młotek wali głośno gwoździe,
No i strzela jakiś moździerz.
Niech to diabli, co za tupet!
Jakiś kretyn puszcza nutę!
Ten, co stworzył te utwory,
Chyba był już mocno chory.
Z telefonu płyną dźwięki,
Dostarczając nam udręki.
Po kwadransie tych katuszy,
Wszystkim już pękały uszy.
Wreszcie znalazł się chłopina,
Co już tego nie wytrzymał.
„Wyłącz koleś to badziewie,
Bo nie ręczę już za siebie.
Ja rozumiem, ciężkie czasy,
Na słuchawki nie ma kasy.
Szanuj jednak cudzą wolę,
Wyłącz nutę, ja pi****ę”.
Ludzi mnóstwo, wewnątrz ciasno.
Ręka, noga, mózg na ścianie,
„Weź ten łokieć drogi panie!”
Zaraz, zaraz, co ja słyszę?
Ktoś tu nagle przerwał ciszę.
Klucz francuski stuka w rurę,
Ktoś wiertarką wierci dziurę.
Młotek wali głośno gwoździe,
No i strzela jakiś moździerz.
Niech to diabli, co za tupet!
Jakiś kretyn puszcza nutę!
Ten, co stworzył te utwory,
Chyba był już mocno chory.
Z telefonu płyną dźwięki,
Dostarczając nam udręki.
Po kwadransie tych katuszy,
Wszystkim już pękały uszy.
Wreszcie znalazł się chłopina,
Co już tego nie wytrzymał.
„Wyłącz koleś to badziewie,
Bo nie ręczę już za siebie.
Ja rozumiem, ciężkie czasy,
Na słuchawki nie ma kasy.
Szanuj jednak cudzą wolę,
Wyłącz nutę, ja pi****ę”.
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)