środa, 20 listopada 2013

Edukacja

„Wiedza to pieniądze”,
w kółko Ci mówili,
więc się wciąż uczyłeś,
w każdej wolnej chwili,
na wielu konkursach,
ciągłe wyróżnienia,
dumna była z Ciebie,
nawet babcia Gienia,
za pasem matura,
mówili, że wyzwanie,
ty ją jednak zjadłeś,
na drugie śniadanie,
studia wnet minęły,
dyplom masz fajowy,
pora ruszać w świat,
boś już jest gotowy,
wiele dni minęło,
wiele jeszcze minie,
praca się znalazła,
lecz na magazynie. 

Bajki

Mądrala 
Był mądry, co nikt mu nigdy nie przygadał.
Zawsze wieczorami jednak do gorzałki siadał.
Morał tej bajki to ponurość wszelka:
Jedynym kompanem została mu butelka. 

Dewotka
Hulaszczy żywot prowadziła pani dostojna.
Życie wnet minęło, ona jest już bogobojna. 
Sumienie dusi, pani modlić się zaczyna.
Gdzież, jak nie w strachu tkwi tego przyczyna?

Bohater
"Tamtemu w zęby, temu cios śmiertelny!"
Chwali się pewien mąż na pozór dzielny. 
Nagle z półki obok książka spada w dół.
"Olaboga!" krzyczy heros, chowając się pod stół.

Miłość
"Miłość nie istnieje!" rzecze ten uczony,
Księgi wciąż wertując niby doświadczony. 
Przyszła wreszcie pora by i serce przemówiło.
Kiedy się zakochał do ksiąg tęskno mu nie było.

Dziwoląg
Jeden był, co myślał, że jest sam na świecie.
Pomocy wciąż odmawiał "ja poradzę sobie przecie"
Raz wtem straszna choroba przyszła mu w gości.
Pomóc sobie nie dał, umarł w samotności.

Nieśmiałość
Biegał pewien chłopak za dziewczyną młodą.
Uraczony wdziękiem owej oraz jej urodą. 
Nigdy nie powiedział jednak, co jest w jego sercu.
Inny z piękną stanął na ślubnym kobiercu. 

#3

Na przystanku już od rana,
Czeka babcia połamana.
Tak marudzi, że ją boli,
Kto pomoże w tej niedoli?
Jest autobus już na stronie,
Ona pierwsza w peletonie!
Szybkie ruchy, pot na skroni,
Nikt tej babci nie dogoni.
Jest siedzenie na widoku
Bolid pędzi jak w amoku.
Nagle patrzcie, co za dziad!
Jakiś facet miejsce skradł.
„Jak ci nie wstyd, łysy chamie?
Ustąp miejsca starej damie.”
„Stara tyle ma wigoru,
Że pobiła rekord toru.
Niech więc tutaj nie udaje,
Tylko grzecznie sobie staje.”
Tak czerwona z wielkiej złości,
Szła mu już rachować kości.
W gardle facet miał swe serce,

Wnet ustąpił babci miejsce. 

#1

Brzask poranny, deszczyk pada,
Pewien gość do autobusu wsiada.
Wszyscy ludzie jak przed królem,
Rozstępują mu się chórem.
Nie miał władca ten korony,
Jebał za to jak szalony.
Jaki morał, spytasz bracie?
Kup se proszek, wyczyść gacie.

#2

Pędzi trajtek znów przez miasto,
Ludzi mnóstwo, wewnątrz ciasno.
Ręka, noga, mózg na ścianie,
„Weź ten łokieć drogi panie!”
Zaraz, zaraz, co ja słyszę?
Ktoś tu nagle przerwał ciszę.
Klucz francuski stuka w rurę,
Ktoś wiertarką wierci dziurę.
Młotek wali głośno gwoździe,
No i strzela jakiś moździerz.
Niech to diabli, co za tupet!
Jakiś kretyn puszcza nutę!
Ten, co stworzył te utwory,
Chyba był już mocno chory.
Z telefonu płyną dźwięki,
Dostarczając nam udręki.
Po kwadransie tych katuszy,
Wszystkim już pękały uszy.
Wreszcie znalazł się chłopina,
Co już tego nie wytrzymał.
„Wyłącz koleś to badziewie,
Bo nie ręczę już za siebie.
Ja rozumiem, ciężkie czasy,
Na słuchawki nie ma kasy.
Szanuj jednak cudzą wolę,
Wyłącz nutę, ja pi****ę”.